Pomysł i marketing przepisem na sukces

Pomysł i marketing przepisem na sukces

Dobrym sposobem na ocenę kondycji rynku danego kraju jest analiza tego jakie marki są na nim obecne. Nie mam w tym momencie na myśli popularnych sieciówek czy rozpoznawanych marek, których znakiem firmowym jest to, że ich rozpoznawalność opiera się jedynie na agresywnym marketingu. Zapomnijcie o iPhone’ach czy lansie na kubek ze Starbucks’a i przyjrzyjcie się rynkowi towarów naprawdę luksusowych.

W tym momencie pewno niejeden z Was stwierdzi, że nie ma takiej potrzeby ponieważ najprawdopodobniej i tak nigdy ich nie kupi, więc po co mu ta wiedza. Ktoś inny może stwierdzić, że rynek ten zna od środka, w końcu w Złotych Tarasach kupił sobie najdroższą Omegę. I pierwszy i drugi tkwi w błędzie. Po pierwsze zegarki Omegi są raczej produktem ze średniej półki z fenomenalnym marketingiem, a po drugie dostępność towarów luksusowych świadczy o wysokości krzywej dzwonowej zasobności portfeli danego społeczeństwa, więc chyba lepiej wiedzieć w jakim kraju się funkcjonuje.

Można powiedzieć, że mamy przecież 50 lat zapóźnień, że komunizm, i że to wszystko wina złych interwentów i ostatniej powodzi. Że Anglicy i Francuzi nagrabili ile się dało w koloniach, że Niemcy mieli plan Marshala a Szwajcarzy spaśli się hitlerowskim złotem. Więc teraz ich stać. Można. Tylko jak wytłumaczyć fakt obecności naprawdę luksusowych marek w Czechach, które też przeszły niedawno transformację ustrojową?

Przebojem na rynek

Jedną z nich jest Armin Strom AG, manufaktura stosunkowo nowa, która jednak ma za sobą już dość długą tradycję. Założona została w szwajcarskim Biel w 2006 roku przez legendarnego zegarmistrza, od którego imienia wzięła swoją nazwę. Sam Armin Strom przez ponad trzydzieści lat specjalizował się w tworzeniu na zamówienie filigranowych dzieł sztuki na bazie istniejących konstrukcji zanim poświęcił się tworzeniu dynamicznych, współczesnych zegarków, któremu przyświeca nadrzędna zasada – dążenie do perfekcji.

W ciągu trzech lat działalności udało się im dokonać czegoś, czego niejeden producent nie zdołał osiągnąć przez dekady – stworzyli własny, nakręcany ręcznie werk, zwany pieszczotliwie ARM09, od roku, w którym pierwszy raz został pokazany. Rok później zaprezentowali pierwszy zegarek w niego wyposażony.

Jedną z ich kreacji jest niesamowity Blue Chip Power Reserve, który zwraca na siebie uwagę stylem w jakim połączono ze sobą ascetyczną stalową kopertę, giloszowaną tarczę, wyraziste wskaźniki i wskazówki. Dodajcie do tego szafirowe, antyrefleksyjne szkiełko oraz wskaźnik czterdziestoośmiogodzinnej rezerwy chodu, będący dominantą tego modelu a otrzymacie niezwykłą próbkę tego do czego zdolni są zegarmistrze Armina Stroma.

Choć automatyczny mechanizm tego konkretnego zegarka nie powstał w murach manufaktury, otrzymał jednak odpowiednią dawkę uwagi, której efekty podziwiać można przez szafirowy dekiel. Obrazu całości dopełnia prosta korona i czarny pasek ze skóry aligatora.

Manufaktura produkuje rocznie jedynie około tysiąca zegarków, więc niestety nie można liczyć na to, że będą tanie. Za ten konkretny model zapłacić trzeba ponad 8000$. Ale chyba warto.

Dodaj komentarz